Biorąc pod uwagę nieustanie rozsnące rezerwy bankowe na ryzyko prawne związane ze sprawami kredytów frankowych, kolejne niekorzystne dla sektora bankowego wyroki można dostrzec, że bankowcy chcą, bo tylko jedno słowo kojarzył osię ze słowem frankowicze – afera. 2021 r. niewątpliwe przyniesie kolejne rezerwy na ryzyko prawne w bankach (obecnie jest to już kwota około 4,5 mld zł), bowiem dopiero niewielki odsetek frankowiczów zdecydował się na podjęcie działań prawnych. Rosnąca ilość korzystnych wyroków, ujednolicenie linii orzeczniczej, oraz korzystne orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 3 października 2019 w sprawie C‑260/18, Dziubak przeciwko Raiffeisen Bank International AG, a także działania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Rzecznika Finansowego powodują, że coraz więcej osób decyduje się na wytoczenie sprawy przeciwko bankowi.
Czego należy się spodziewać decydując się na wytoczenie postępowania sądowego w związku z posiadanym kredytem frankowym? Długiej i mozolnej batalii z bankiem. Biorąc pod uwagę skalę roszczeń wynikających z umów o kredyty frankowe, oraz chęci jak najdalszego odsuwania orzeczeń i wypłat świadczeń banki stawiają na wyspecjalizowanych pełnomocników. Mając do dyspozycji niemal nieograniczone środki finansowe banl może zatrudnić specjalistów najwyższej klasy, którzy będą dążyć nie tylko do wyroku, który byłby korzystny dla banku, ale też do możliwie jak najdłuższego czasu trwania postępowania. Takie działania mają zniechęcić innych kredytobiorców, którzy dopiero rozważają możliwość wejścia w spór z bankiem i rozpoznają swoją sytuację prawną.
Innymi sposobami na zniechęcanie do podjęcia walki jest publikowanie informacji o planowanych pozwach za korzystanie z kapitału, z którego korzystali frankowicze. Afera związana z tego typu stanowiskiem pojawiła się niedługo po ogłoszeniu wspomnianego wcześniej wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jednak możlwiości prawne banków szybko zostały zweryfikowane. Jak wspomniał Rzecznik Finansowy – nie ma podstaw, by bank ubiegał się o tego typu wynagrodzenie, a doniesienia medialne mają stanowić straszak na klientów, którzy są na etapie podejmowania decyzji o wejściu w spór.
Szum medialny często dostarcza sprzecznych informacji na temat możliwości prawnych, dlatego nie warto podejmować decyzji wyłącznie w oparciu o wiadomości pojawiające się w telewizji bądź portalach internetowych. Merytoryczna analiza umowy kredytowej przez doświadczoną Kancelarią przełoży się na znacznie bardziej rzetelny proces decyzyjny, który może być przyczyną ogromnej zmiany w finansach domowych.
Mam kredyt we frankach (cena)"Mam kredyt we frankach – co mogę z nim zrobić?" Od tych słów zaczyna się większość rozmów z kancelarią na temat możliwości procesowych w związku z podpisaną umową. Uniwersalną odpowiedzią na to pytanie jest bezpłatna analiza umowy kredytowej. Proces analizy pozwala na zweryfikowanie jaka konstrukcja umowy została wykorzystana przez bank, oraz ujawnienie wad prawnych, które mogą kryć się w umowie. I najpewniej się kryją, bowiem znaczna większość umów o kredyty waloryzowane kursem CHF była tworzona na podstawie ogólnych wzorców umownych. Niemal we wszystkich bankach te wzorce pozwalały kredytodawcom na samodzielne ustalanie tabel kursowych, a co za tym idzie, na manipulowanie zadłużeniem kredytobiorców.
Większość umów o kredyty we frankach to w rzeczywistości umowy o kredyty złotowe, w którycj saldo zadłużenia jest wyrażone w walucie szwajcarskiej. Wyróżnia się dwie grupy kredytów: indeksowane i denominowane. W przypadku kredytów indeksowanych kwota kredytu jest wyrażona w polskich złotych. W momencie wypłaty kredytu lub transzy zobowiązanie jest przeliczane na franki szwajcarskie. W większości umów kurs do tego przeliczenia jest ustalony przez bank. Zatem kredytobiorcy w momencie podpisania umowy nie znali wysokości swojego zadłużenia, za to bank miał możliwość wpływu na jego wysokość.
Kredyty denominowane różnią się od indeksowanych walutą, w której wyrażona jest kwota kredytu. W tym przypadku są to franki szwajcarskie. W takiej sytuacji kredytobiorcy znali wysokość swojego zadłużenia, jednak z uwagi na fakt, że wypłata kredytu nie następuje w momencie podpisania umowy, a najczęściej kilka dni później, to nie mieli pewności w jakiej wysokości zostanie dokonana wypłata kredytu przez bank. Ten mógł celowo zaniżyć kurs wypłaty, aby przy tym samym zadłużeniu kredytobiorców wypłacić im mniejsze środki. Było to możliwe, ponieważ podobnie jak w przypadku kredytów indeksowanych bank tworzył tabele kursów, które służyły do rozliczania zobowiązań.
Jakie możliwości prawne i rozwiązanie są możliwe dla posiadaczy tego rodzaju umów? Załóżmy sytuację, mam kredyt we frankach, jest to kredyt indeksowany, udzielony w 2008 r.. W obecnym orzecznictwie można zauważyć dwa główne sposoby podejścia sędziów do umów z wadliwymi zapisami. Pierwszy z nich to odfrankowienie umowy, wtedy kredyt jest rozliczany po kursie, który obowiązywał przy jego wypłacie. W takiej sytuacji wszystkie raty, które zostały zapłacone są przeliczone na nowo, a nadwyżka jest do zwrotu dla kredytobiorcy. Drugi sposób – unieważnienie umowy, oznacza on, że wszystkie świadczenia pomiędzy stronami są nienależne, i muszą zostać zwrócone. Do banku wraca kapitał kredytu, a do kredytobiorców wszystkie raty.